Wójtowie gmin Kleszczów i Kluki spotkali się z mieszkańcami by realnie mówić zagrożeniu ze strony niechcianego i bardzo niebezpiecznego sąsiada. To właśnie składowisko niebezpiecznych chemikaliów było tematem dwóch spotkań zorganizowanych przez samorządowców. Co ciekawe, kiedy trwało jedno z nich na placu wypełnionym tysiącami beczek pracowała straż pożarna... Służby po raz kolejny zostały bowiem zaalarmowane przez pracowników pobliskiej spółki o fetorze chemikaliów i przewróconych beczkach. Interwencja 6 zastępów i 26 strażaków trwała do późnych wieczornych godzin.
Informacja o wyczuwalnym, drażniącym zapachu wpłynęła do stanowiska kierowania bełchatowskiej Państwowej Straży Pożarnej w czwartek, 4 lipca, po 15.00. Na miejsce natychmiast wysłano zastępy.
- Weszliśmy na teren składowiska i potwierdziliśmy zgłoszenie, zaraz za bramą po lewej stronie, tak jak zgłaszali pracownicy spółki, były poprzewracane pojemniki - łącznie było to kilkadziesiąt beczek, nie mauzerów, ale stalowych beczek. To co mogliśmy zabezpieczyliśmy, ustawiliśmy pojemniki w pozycji pionowej, tak, żeby nie wyciekały z nich żadne substancje. Zasypaliśmy sorbentem, tak by zneutralizować wycieki, które tam powstały - przekazuje nam st. kpt. Michał Wieczorek, oficer prasowy PSP w Bełchatowie.
Na tym jednak działania strażaków się nie zakończyły. Wczoraj na terenie Rogowca padał ulewny deszcz, który spowodował spore rozlewisko. Jak dodają strażacy, na powierzchni olbrzymich kałuż były widoczne plamy chemikaliów.
- Ponieważ prognozy pogody mogły wskazywać na to, że deszcz jeszcze będzie padać podjęliśmy decyzję, by zabezpieczyć te wody opadowe. Chodziło o to, by kałuże z tą chemią nie wypływały z placu na wieś. W bramie składowiska usypaliśmy więc wał. Chodziło o uszczelnienia fragmentu od zbiornika przeciwpożarowego w prawo - dodaje st. kpt. Michał Wieczorek z Państwowej Straży Pożarnej w Bełchatowie.
Łącznie strażacy wysypali dwie duże wywrotki piasku dostarczone przez spółkę Betrans. Do pracy w Rogowcu ruszyli nie tylko bełchatowscy strażacy. Na miejscu pracowali też łódzkie zastępy.
- W celu zbadania atmosfery, której dotyczyło to zgłoszenie zadysponowano także pluton chemiczny z Łodzi, na miejscu obecna była także Grupa Operacyjna Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej. "Chemicy" zbadali miernikami atmosferę, na szczęście te nie wykazały żadnych niebezpiecznych substancji, teren jest bezpieczny pod kątem składu powietrza dla pracowników - dodaje st. kpt. Michał Wieczorek z KP PSP w Bełchatowie.
Wójtowie rozmawiają z mieszkańcami!
Co ciekawe, kiedy na placu w Rogowcu pracowali strażacy, wójt gminy Kluki prowadził spotkanie z mieszkańcami Nowego Janowa, to wieś w najbliższym sąsiedztwie Rogowca, oddalona od tego niebezpiecznego sąsiedztwa zaledwie kilka kilometrów. Spotkanie z inicjatywy wójta Grzegorza Gryczki i radnego Grzegorza Oremusa miało na celu przekazanie informacji w kontekście zagrożenia oraz działań służb w związku z nielegalnym składowiskiem odpadów w Rogowcu.
Jak zaznaczył Gryczka, jest już opracowany schemat działań na wypadek najgorszego - pożaru składowiska. Ten plan zostanie wdrożony w sytuacji zdarzenia. Wójt przekazał mieszkańcom, ustalone podczas posiedzeń Zespołu Zarządzania Kryzysowego Gminy Kluki, zasady informowania mieszkańców w razie ewentualnego zadymienia oraz w razie takiej konieczności, ewakuacji mieszkańców.
- Głęboko wierzę w to, że nie dojdzie do pożaru, a odpady będą sukcesywnie usuwane - ten proces się już rozpoczął. To spotkanie informacyjne ma za zadanie dostarczenia mieszkańcom rzetelnej wiedzy na temat zagrożenia oraz o sposobie zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom wsi w pobliżu Rogowca. Gdyby jednak stało się to co najgorsze, pożar nam nie grozi, lecz zadymienie i należy wtedy szczelnie pozamykać domy i udać się w bezpieczne miejsce. Przy ewakuacji pomagać będą jednostki OSP z Gminy Kluki. Nie chciałbym wprowadzać paniki, ale czuję się w obowiązku poinformować mieszkańców o zagrożeniu - powiedział wójt Grzegorz Gryczka.
W identycznym tonie odbyło się spotkanie z najbardziej zagrożonymi i dotkniętymi skutkami składowiska mieszkańcami - Rogowca.
- Przyjechałam tu kilka dni temu, było upalnie, ale mimo to okna w domu musiałam zostawić zamknięte. Dzieci natychmiast rozbolały głowy, ja też nie czułam się najlepiej. Tak się nie da żyć - skarżyła się jedna z młodych mam, obecna na spotkaniu w świetlicy wiejskiej.
Poniedziałkowe spotkanie w wiejskiej świetlicy w Rogowcu zorganizował wójt Dariusz Michałek. Jak zaznaczają kleszczowscy urzędnicy, nowe władze gminy już podjęły konkretne działania, nie chcą pozostawić mieszkańców bez wsparcia. Dlatego działają dwutorowo – z jednej strony włodarze naszej gminy prowadzą rozmowy z Urzędem Marszałkowskim w Łodzi, który z mocy prawa powinien jak najszybciej oczyścić plac w Rogowcu. Jednak jeszcze ważniejsze w świetle ostatnich pożarów takich składowisk, wydaje się być natychmiastowe zabezpieczenie mieszkańców w przypadku niespodziewanego zdarzenia losowego.
- Nie ma złotego patentu na błyskawiczne oczyszczenie tego terenu, ale to nie znaczy, że będziemy siedzieć z założonymi rękoma! Sprawy formalne toczą się swoim trybem, my zaś zróbmy wszystko, by być gotowym na walkę z żywiołem, jeśli taki się pojawi – mówił wójt Dariusz Michałek.
Dlatego w trosce o bezpieczeństwo mieszkańców terenów przyległych do składowiska podejmowane są kroki, które wypracują odpowiednie procedury pomocne przy sytuacji awaryjnej. Sołtys sołectwa Rogowiec ma przekazać do Urzędu Gminy w Kleszczowie dane dotyczące liczby osób przebywających w nieruchomościach położonych w tej miejscowości oraz liczbę osób wymagających pomocy przy ewakuacji.
Obowiązek zastępczego wykonania utylizacji niebezpiecznych odpadów spoczywa na Marszałku Województwa Łódzkiego. Wójt Dariusz Michałek i Rada Gminy Kleszczów stoją na stanowisku, że „nic o nas bez nas", dlatego czynnie uczestniczą w rozmowach poświęconych rozwiązaniu tej kwestii.
Coś drgnęło...
Temat składowiska w Rogowcu od kilku lat jest tematem debaty - szczególnie mocno podnoszonej w letnie miesiące. Wysoka temperatura rozgrzewa nie tylko pojemniki z chemikaliami, ale i wyobraźnię co może się stać, gdy któraś z tysięcy beczek po prostu nie wytrzyma. Od tygodni władze wojewódzkie, powiatowe i gminne, wspólnie ze wszystkimi służbami - Policji, Straży Pożarnej, Sanepidu, medyków, Powiatowej Inspekcji Weterynaryjnej i Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska spotykają się opracowując plan działania w razie ewentualnego kryzysu,
- Musimy być przygotowani na ewentualne zagrożenia – podkreślał w czerwcu podczas posiedzenia Powiatowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego Starosta Jacek Zatorski.
Przygotowując plan działania w sytuacji - nie oszukujmy się katastrofy - nikt nie ma jednak wątpliwości, że składowisko trzeba zlikwidować. I wszystko jednak wskazuje na to, że coś wreszcie drgnęło i teraz na deklaracjach się nie skończy. Nieoficjalnie udało nam się bowiem dowiedzieć, że rusza proces poszukiwania firm, które w ramach przetargu zostaną wyłonione do posprzątania składowiska. Nie jest wykluczone, że pierwsze przetargowe roztrzygnięcia zakończą się jeszcze w lipcu.
- Proces usuwania tychże odpadów niebawem się rozpocznie - zapowiedział na spotkaniu z mieszkańcami Grzegorz Gryczka i dodał: - Składowisko jest cały czas monitorowane i w razie zagrożenia służby ratownicze są w ciągłej gotowości bojowej.
Liczyć, że tylko na gotowości się zakończy. Na bieżąco będziemy Państwa informować o kolejnych faktach w tej sprawie.