Policjanci zatrzymali 41-letniego złodzieja, który ukradł walizkę jednego z pasażerów pociągu. Sprawca podróżował bez biletu, a kiedy został "przyłapany" przez konduktora, wysiadł na stacji w Sieradzu, zabierając cudzy bagaż. Jego wartość z całą zawartością pokrzywdzony oszacował na 3 tysiące złotych.
23 października, około godziny 22.00 dyżurny przyjął zgłoszenie od pasażera pociągu o kradzieży jego bagażu. Z relacji pokrzywdzonego wynikało, że podróżował z Wrocławia i kiedy wysiadał na stacji w Łodzi okazało się, że skradziono jego walizkę. Sytuację tę zgłosił również obsłudze pociągu.
- Z dalszych ustaleń wynikało, że związek z tą kradzieżą może mieć mężczyzna, który podróżował bez biletu. Kiedy pasażer „na gapę" został przyłapany przez konduktora, wysiadł na dworcu w Sieradzu. Zachowywał się podejrzanie, dlatego jego wskazywano jako przypuszczalnego sprawcę kradzieży. Informacje te wraz z rysopisem mężczyzny i opisem skradzionego bagażu zostały przekazane dyżurnemu sieradzkiej policji. Wartość skradzionego mienia pokrzywdzony wycenił na kwotę 3 tysięcy złotych. W rejon dworca PKP skierowani zostali policjanci ogniwa patrolowego - przekazuje aspirant sztabowy Agnieszka Kulawiecka, oficer prasowy KPP Sieradz.
Mundurowi sprawdzając ten rejon, zauważyli mężczyznę z walizką, odpowiadającego wyglądem „poszukiwanemu" złodziejowi. Policjanci wylegitymowali go. Był to 41-letni mieszkaniec Supraśla. Od mężczyzny wyraźnie czuć było alkohol. Po krótkiej rozmowie przyznał się policjantom do kradzieży bagażu.
- Został on zatrzymamy i przewieziony do komendy. Badanie alkomatem wskazało u niego obecność ponad 1,8 promila alkoholu w organizmie. Noc spędził w policyjnej celi. Po wytrzeźwieniu usłyszał zarzut kradzieży - dodaje aspirant sztabowy Agnieszka Kulawiecka.
Z uwagi na to, że sprawca działał w warunkach recydywy, grozi mu surowszy wymiar kary, nawet do 7,5 roku więzienia. Odzyskane przez policjantów mienie powróci do rąk właściciela.