Kamil Jesionowski po turnieju w Poddębicach: "Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni"

Kamil Jesionowski po turnieju w Poddębicach: "Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni"

Jednym z najbardziej doświadczonych zawodników BSC Termy Poddębice jest Kamil Jesionowski. Jak defensor poddębiczan ocenił pierwszy turniej Ekstraklasy Beach Soccera?

"Jesion" wypowiada się w podobnym tonie, jak jego młodsi koledzy, co pokazuje, że w ocenie turnieju przez poszczególnych zawodników nie ma przypadku. Każdy jest świadomy tego, w którym miejscu się znajduje i co trzeba poprawić, aby zapewnić sobie utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce.

- Nie ma co porównywać lig między sobą. Różnica jest bardzo widoczna. To też wiąże się z doświadczeniem zawodników zebranym na poziomie międzynarodowym, którzy pokazali to u nas na boisku. Tempo gry, technika, schematy, szachowanie siłami. Miło było na to popatrzeć - podkreśla Kamil Jesionowski. - Z perspektywy turnieju czujemy mega niedosyt. Po porażce z Bocą, czyli meczu w którym daliśmy bardzo dużo z "serducha" i wystąpiła elita beach soccera, między innymi Elliot, Edu, czy Antonio, mogliśmy wierzyć, że w kolejnych meczach zdobędziemy pierwsze punkty. Rzeczywistość okazała się brutalna. Możliwe, że zabrakło doświadczenia i ogrania na poziomie Ekstraklasy. Dobrze, że wygrana z Garwolinem w perspektywie turnieju w Gliwicach pozwala wierzyć na utrzymanie w Ekstraklasie i kolejne zdobycze punktowe.

Kamil Jesionowski schodzi z urazem.

Jesionowski w meczu z Dragonem Bojano doznał bardzo poważnie wyglądającej kontuzji. Nie obyło się wizyty w szpitalu, przez co obrońca Term nie mógł wystąpić w drugim sobotnim meczu. Jak wygląda aktualny stan zdrowia Kamila Jesionowskiego?

- Kontuzja może i wyglądała groźnie, ale ze mnie jeszcze silniejszy chłop. Mieliśmy opracowany stały fragment gry, który próbowaliśmy wykonać. Kiedy nabiegłem na piłkę poczułem uderzenie głową. Od razu polała się krew. W trakcie meczu pojechałem do szpitala, gdzie założyli mi kilka szwów. Drugie sobotnie spotkanie odpuściłem, ale w niedzielę bylem już głodny gry i chyba pomogłem chłopakom w odniesieniu zwycięstwa. Co mnie nie zabije, to wzmocni - zakończył Jesionowski.