O krok od tragedii nad Rakówką. Życie 40-letniego bełchatowianina uratowała przytomna reakcja przypadkowego świadka i błyskawiczne działanie miejskich strażników. Gdyby nie taki obrót spraw, los głuchoniemego mężczyzny, który nie był w stanie wołać o pomoc, mógł skończyć się dramatycznie.
Do zdarzenia doszło w poniedziałkowy wieczór. Było około 19.00, gdy do Rakówki w rejonie ulicy Nadrzecznej wpadł mężczyzna. 40-latek najprawdopodobniej chciał odzyskać telefon, który upadł w obrębie koryta rzeki. Wszystko wskazuje na to, że głuchoniemy mężczyzna chcąc podnieść urządzenie nie utrzymał równowagi i stoczył się do wody. Mężczyzna był co prawda pod wpływem alkoholu, ale na jego dramatyczne położenie wpływała przede wszystkim niepełnosprawność, która uniemożliwiała wezwanie pomocy. Szczęśliwie całą sytuację zauważył przypadkowy świadek, który wezwał Straż Miejską.
- Strażnicy błyskawicznie udali się na miejsce zdarzenia i pomogli wychłodzonemu i wystraszonemu panu udzielając pierwszej pomocy. Mężczyznę przewieziono do miejsca zamieszkania, gdzie został pod opieką matki - relacjonują miejscy strażnicy.
Szczęśliwie, w tym przypadku pomoc przyszła na czas. W takich okolicznościach atmosferycznych, przy zaledwie kilku stopniach na plusie, dodatkowo spotęgowanych przemoczeniem, do wychłodzenia organizmu dochodzi błyskawicznie. Szybka reakcja najprawdopodobniej uratowała mężczyźnie życie.40-latek nie odniósł żadnych poważniejszych obrażeń.