Dzielnicowy z wieruszowskiej komendy mł. asp. Sylwester Kozera będąc w czasie wolnym powiadomił kolegów z patrolu o bezdomnym mężczyźnie, który od kilku dni miał nocować pod wiaduktem. Policjanci idąc pieszo przez pola, po śladach obuwia na śniegu, odnaleźli wyziębionego mężczyznę.
Empatia i wrażliwość na drugiego człowieka to wartości, które w sytuacjach zagrożenia potrafią uratować życie. Doskonałym przykładem takiej postawy jest zachowanie dzielnicowego z wieruszowskiej komendy mł. asp. Sylwestra Kozery, który będąc poza służbą nie pozostał obojętny na los osoby bezdomnej.
24 listopada, policjant otrzymał informacje od mieszkańców gminy Lututów z której wynikało, że od kilku dni bezdomny mężczyzna koczuje pod wiaduktem w miejscowości Kłoniczki i Chojny. Funkcjonariusz zaniepokojony tą sytuacją nawiązał kontakt ze zgłaszającym i swoje ustalenia przekazał kolegom z komendy. Skierowani na miejsce dzielnicowi natychmiast podjęli działania.
- Opisywanego mężczyzny nie odnaleźli pod wiaduktem, jednak na śniegu zauważyli ślady odbitego obuwia prowadzące w kierunku pól i lasu. W tej sytuacji policjanci wiedzieli, że trzeba sprawdzić ten trop, który może doprowadzić do osoby potrzebującej pomocy. Po 45 minutach marszu i w odległości około 2,5 kilometra od wiaduktu w miejscowości Kłoniczki w ambonie myśliwskiej odnaleźli wychłodzoną osobę. Wylegitymowany mężczyzna to 41-letni mieszkaniec województwa śląskiego. Mężczyzna powiedział policjantom, że od dwóch lat jest osobą bezdomną i nie ma co jeść - przekazuje st. asp. Piotr Siemicki z wieruszowskiej policji.
Mundurowi zapewnili mężczyźnie ciepły posiłek, a następnie za pośrednictwem MGOPS w Lututowie zorganizowali mu pobyt w jednym z Ośrodków Interwencji Kryzysowej na terenie powiatu kępińskiego.
To zdarzenie przypomina, jak ważne jest, by każdy z nas reagował, kiedy widzi osobę bezdomną narażoną na zimno czy inne niebezpieczeństwo.
- Zwracajmy uwagę na osoby, które mogą przebywać w miejscach zagrażających ich życiu i zdrowiu. Pamiętajmy jednak, że w sytuacji wymagającej natychmiastowej interwencji należy niezwłocznie dzwonić pod numer alarmowy 112. Jeden telefon może uratować komuś życie - podsumowuje st. asp. Piotr Siemicki