Zdezorientowane, a nawet przerażone, a przede wszystkim cierpiące z powodu nieodpowiedzialności ludzi. W całym regionie dziesiątki, jeśli nie setki zwierząt ucierpiały w powodu wystrzałów fajerwerków i petard. Tylko pracownicy bełchatowskiego schroniska odłowili dziesięć zwierzaków, które w panice opuściły swoich właścicieli. Wystarczy jednak spojrzeć w media społecznościowe, by zrozumieć, że skala problemu jest o wiele, wiele większa!
"Znalazłam", "błąka się", "zabezpieczony", "poszukujemy," "uciekł", "zaginął"... Ilość postów, które zaczynają się od tych słów jest porażająca. Nie ma miasta, gminy czy wsi, by ktoś nie szukał swojego pupila lub nie informował o błąkającym się psie. Niezależnie od wielkości czy rasy, łączy je jedno - są ofiarami huku i rozbłysków towarzyszących eksplozjom sylwestrowych fajerwerków. O skali krzywdy, jaką potrafi wyrządzić ta zabawa niech zaświadczy fakt, że pracownicy bełchatowskiego schroniska odłowili psa, który błąkał się po ulicach miasta z całkiem sporym fragmentem... łańcucha!
- To najlepszy dowód na to, jak bardzo stres potrafi destrukcyjnie wpłynąć na zachowania czworonogów. Wszystko wskazuje na to, że pies, który do nas trafił był tak pobudzony, że sforsował nie tylko zabezpieczenie w postaci solidnego, łańcucha, którym był przypięty, ale także z pewnością nerwy zmusiły go do pokonania ogrodzenia posesji - wyjaśnia Mariusz Półbrat, kierownik Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Bełchatowie.
Tylko pracownicy tej jednej placów od Sylwestra do 2 stycznia interweniowali na terenie miasta i gminy dziesięciokrotnie, schwytano dziewięć psów i jednego kota.
- Większość wykazywała objawy silnego wylęknienia - mówi Półbrat i dodaje: - `Czwórka z tych zwierząt szczęśliwie już wróciła do domu. I co chcę bardzo wyraźnie wyartykułować, trójka z nich miała chip z aktualnymi danymi. Pracownicy po odłowieniu odrazu zwrócili zwierzęta do domów. Dlatego jeszcze raz zachęcamy i podkreślamy, jak ważną i przydatną sprawą jest odpowiednie oznakowanie swojego pupila.